Artykuł
Węgiel zamiast armat
Kopalnia Ferdynand w Katowicach, 1925 r.
Wojna celna uświadomiła niemieckim politykom, że wbrew temu, co sądzili, Polska nie jest państwem sezonowym i ciosami ekonomicznymi nie da się jej rzucić na kolana
Co pewien czas węgiel przesuwa się do centrum polskiej historii. Dzisiaj, gdy sami powoli przestajemy go wydobywać, kwestia pozyskania tanich dostaw z zagranicy staje się palącym problemem. Ale 100 lat temu II RP mierzyła się z jeszcze większym wyzwaniem: na skutek zablokowania możliwości eksportu czarnego złota młode państwo znalazło się na krawędzi bankructwa.
Wygasająca konwencja
„Od decyzji z góry i z rozmysłem przyjętej, by na atak niemiecki co do węgla Górnośląskiego odpowiedzieć represjami, pomimo piętrzących się różnych wielkich trudności, nie odstąpiłem” – wspominał z dumą premier Władysław Grabski w książce „Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej (1924-1925)”.
Prawie nikt w jego rządzie nie spodziewał się, że na tle węgla dojdzie do polsko-niemieckiej konfrontacji. Od końca 1923 r. delegacje obu krajów prowadziły spokojne negocjacje w sprawie przedłużenia obowiązywania zapisów o swobodnej wymianie handlowej zawartych w konwencji górnośląskiej. Dokument ten, podpisany w maju 1922 r. w Genewie pomimo oporu strony niemieckiej, był jednym z największych sukcesów polskiej dyplomacji. Konwencja regulowała wszelkie sporne kwestie dotyczące Górnego Śląska, podzielonego między II RP a Republikę Weimarską – przede wszystkim gwarantowała prawa miejscowej ludności bez względu na jej narodowość oraz zachowanie powiązań gospodarczych sprzed podziału.
Dla Warszawy jednym z najważniejszych elementów umowy był punkt o zakazie nakładania cła na węgiel eksportowany z górnośląskich kopalń do Niemiec. Jednak Berlinowi udało się wynegocjować, aby działał on tylko do czerwca 1925 r. Pół roku wcześniej wygasała z kolei klauzula najwyższego uprzywilejowania, którą traktat wersalski narzucił Berlinowi w relacjach gospodarczych z II RP. Dopóki oba dokumenty – gwarantowane przez zwycięskie mocarstwa – obowiązywały, Warszawa mogła czuć się bezpieczna. Miało to olbrzymie znaczenie w pierwszych latach niepodległości, gdy odbudowywano kraj z wojennych zniszczeń, zmagano się z kryzysem, a potem hiperinflacją.