Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-06-24

Król sukienek jest nagi

Firma Marie Zélie miesięcznie sprzedawała ubrania za 2 mln zł i zbudowała społeczność oddanych klientek. Ale ryzykowny model biznesowy, który wybrał prezes wizjoner, przywiódł spółkę na skraj upadku

Jśli wierzyć legendzie założycielskiej, historia Marie Zélie zaczyna się od męskiej mody, którą zainteresował się młody fotograf ślubny z Gdańska Krzysztof Ziętarski. Kiedy miłością do klasycznej elegancji chciał zarazić żonę, okazało się, że w damskich sklepach trudno o ubrania spełniające jej wymogi: zakryte ramiona, zasłonięte kolana, naturalne materiały. Wszędzie golizna i poliester.

W 2015 r. Ziętarski jedzie do Lichenia fotografować warsztaty dla konserwatywnych katolików „Ars Celebrandi”. Przez kilka dni bierze udział w mszach świętych w rycie trydenckim - po łacinie, ksiądz tyłem do wiernych, w bogatej oprawie i z surowym rygorem dotyczącym ubioru. Atmosfera zachwyca przedsiębiorcę. Po warsztatach już wie, że sam będzie szył żonie sukienki. Ta miała początkowo zareagować śmiechem. Tymczasem Ziętarski zabiera się do pracy nad pierwszą kolekcją, by jak najszybciej wypuścić produkt. Taką poradę przeczytał w poradniku dla start-upowców: teraz albo nigdy.

Jako patronkę swojej firmy wybiera Marię Zelię Martin, katolicką świętą, która - po tym, jak nie przyjęto jej do zakonu - urodziła dziewięcioro dzieci i rozkręciła koronkarski biznes. Na metkach ubrań Ziętarski umieszcza jezuickie hasło „Ad maiorem Dei gloriam”, czyli „na większą chwałę Bożą”. Chce nie tylko szyć ubrania, lecz także wywierać wpływ na rzeczywistość - jego sukienki mają promować prawdę, dobro, piękno.

Jednak pierwsze ubrania wypuszczone przez Marie Zélie okazują się po prostu brzydkie. Ludzie komentujący debiut w sieci są bezlitośni: „pensjonarskie kiecki”, „wypuść żonę na zakupy” - piszą. Ziętarski się nie zraża. Angażuje do współpracy blogerki i rusza z kolejnymi projektami, które tym razem zaczynają się sprzedawać. Ale firma potrzebuje kapitału, żeby się rozwijać, a tego po prostu brakuje. - W rozwoju pomogli prywatni pożyczkodawcy i pożyczki w banku. Dzięki dodatkowemu kapitałowi mogłem zaproponować nowe kolekcje na wiosnę i lato. Wkrótce jednak poznałem inny model rozwoju biznesu - wspomina Ziętarski w rozmowie z DGP.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00