Artykuł
Rozmazane podziały
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i premier Mateusz Morawiecki. Warszawa, 2 czerwca 2022 r.
Mamy dzisiaj więcej powodów, by w Unii Europejskiej być, i mniej powodów, by się z nią kłócić. A PiS, który pod spór z Brukselą układał swoją strategię przedwyborczą, ma kłopot
Odkąd w 2005 r. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński uświadomili sobie, że powstanie rządu PO-PiS nie leży w interesie ich formacji, spin doktorzy obu ugrupowań nieustannie pracują nad tym, by jak najbardziej je od siebie odróżnić. Takie podejście przyczyniło się nie tylko do przeobrażenia naszej sceny politycznej w system niemal dwupartyjny, lecz także do ogromnej polaryzacji społeczeństwa. Czy ten wzorzec uprawiania polityki przetrwa zmiany, które niesie ze sobą wojna rosyjsko-ukraińska?
Trzy epoki
W ewolucji krajowej polityki w minionym trzydziestoleciu da się wyodrębnić trzy okresy odpowiadające zmianom w otoczeniu międzynarodowym Polski.
Pomiędzy 1991 a 1993 r. rozpoczyna się etap systemowej dominacji partii postkomunistycznych. Jeśli ugrupowania postsolidarnościowe – rozproszone i mające wyraźne problemy z przywództwem – wygrywały wybory, to tylko w luźno sfederowanych koalicjach. Postkomuniści (SLD i PSL) dysponowali zasobami zapewniającymi im stałą przewagę (okrzepłe struktury odziedziczone po czasach reżimu, stabilne finansowanie). Kilkakrotnie dochodziło w tym okresie do przedefiniowania reguł rywalizacji i sprawowania władzy (zmiany ordynacji wyborczej, uchwalenie konstytucji), ale podstawową osią podziału pozostawał zdefiniowany przez prof. Mirosławę Grabowską podział postkomunistyczny oparty na sentymencie i resentymencie wobec PRL-owskiej przeszłości. Na arenie międzynarodowej Polska była krajem aspirującym do Unii Europejskiej i wśród elit partyjnych panował co do tego celu konsensus. Nasza polityka międzynarodowa – poza równoległym dążeniem do NATO i symbolicznym wspieraniem ambicji Ukrainy i Białorusi do niezależności – w zasadzie nie istniała.