Artykuł
Prawo siły nie może być (i nie jest) fundamentem państwa
Po co nam państwo? Pytanie - choć nigdy nie straciło na aktualności - nigdy nie doczekało się wiążącej i jednoznacznej odpowiedzi
Stan, do którego od kilku lat zmierzamy, czyli jednowładztwa czy też permanentnego monopolu władzy, pokazuje, że pomimo wielu - jakby się wydawało ewidentnych - zalet takiego stanu w postaci szybkości procesu decyzyjnego, jego ekonomiki, jasnej sytuacji odnośnie do podmiotu odpowiedzialnego za decyzje, pozostawia on wiele do życzenia. Mamy do czynienia z zawłaszczeniem państwa, podporządkowaniem wszelkich działań i decyzji, kalkulacji pod maksymalizację zysku politycznego przekładającego się na słupki poparcia. Tym samym dążeniem do utrzymania ciągłości władzy, także po to, aby właśnie tej odpowiedzialności uniknąć.
Stan (nie)pożądany
Jak się wydaje, nie chodzi tylko o uzyskanie pełni władzy dostępnej w danym momencie, ale o objęcie nią dziedzin dotychczas jej niepodlegających. Nasza konstytucja, jej mechanizmy okazały się niewystarczające do ochrony przed zawłaszczeniem całości władzy przez partię rządzącą. Czy mamy do czynienia już z „defraudacją władzy”, czy utworzeniem się struktury służącej zapewnieniu sobie sukcesji i tym samym czerpania ciągłych bonusów z jej sprawowania dla całego zaplecza politycznego? Wszystkie znaki na niebie wskazują, że dążymy do tego stanu.