Artykuł
Ta zima będzie naprawdę zimna
Nie będzie w Polsce prawdziwej recesji, może techniczna. Uważam za to, że będziemy mieć podręcznikową stagflację
Chcieliśmy zacząć od nawiązania do filmu…
„Czy leci z nami pilot?”.
Ciekawe, że pan to mówi, bo my myśleliśmy o podtytule znanego serialu - „Winter is coming”.
To chyba rodzaj telepatii. Dokładnie takiego zdania - „Idzie zima” - użyłem na ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Faktycznie idzie zima, mówię zupełnie serio i to trochę wyjaśnia 50-proc., a nie większą podwyżkę stóp. Rada się przestraszyła „zimy”, którą pokazali analitycy NBP w najnowszej projekcji inflacyjnej.
Ale co ta zima będzie oznaczać?
Do tej pory uważałem, i to podtrzymuję, że nie będzie w Polsce prawdziwej recesji, może techniczna. Uważam za to, że będziemy mieć podręcznikową stagflację. To oznacza cały czas wysoką inflację i lekko dodatni, bliski zera wzrost PKB. To jest najgorszy scenariusz, jaki może spotkać obecną Radę Polityki Pieniężnej, bo nie bardzo wiadomo, co z tym robić.
Skąd ten pesymizm?
Wynika on przede wszystkim z tego, co się zaczyna dziać w otoczeniu zewnętrznym. Wszyscy zaczynają mówić o głębokiej albo poważnej, albo jakiejś tam recesji, szczególnie w Europie, ale też w Stanach Zjednoczonych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zapowiedział, że będzie mocno korygował swoje prognozy wzrostu gospodarczego na świecie. Także Chiny spowalniają. Wojna w Ukrainie się nie skończy szybko. Może ceny surowców lekko się obniżą albo już nie będą rosły, ale to nie wpłynie na nas aż tak bardzo. W efekcie będzie silne spowolnienie w Polsce, może nawet silniejsze, niż pokazuje to NBP, który jest obecnie najbardziej pesymistyczny wśród rynkowych prognostów. Jednocześnie nieprzerwanie do I kw. przyszłego roku będzie galopowała inflacja. Najpóźniej na początku roku czekają nas bardzo silne podwyżki cen prądu i gazu, które mogą być niedoszacowane w projekcji inflacyjnej. To by sugerowało, że inflacja w styczniu 2023 r. może podskoczyć powyżej 20 proc. Według projekcji tymczasem na koniec przyszłego roku powinna spaść do 6 proc. Wydaje się, że to niemożliwe, bardzo mało prawdopodobne. No, chyba że ponownie zamrozimy gospodarkę jak w 2020 r.