Artykuł
opinia
Stracić zęby na podwyżkach
Miał być sukces. Jak na razie mamy zamieszanie na linii resort zdrowia, dyrektorzy szpitali i pracownicy medyczni. Inaczej być nie mogło, bo każda próba dosypania pieniędzy kończy się awanturą. Tak było w przypadku tzw. ustawy 203, ustawy wedlowskiej, wprowadzania klauzuli opt-out i tzw. zembalowego. Tylko że tym razem miało być inaczej, lepiej, bo w ramach dialogu i wzajemnego porozumienia. I trzeba uczciwie napisać, że przedstawiciele resortu spędzili wiele godzin na wsłuchiwaniu się w głosy środowiska medycznego. Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia (weszła w życie 1 lipca) miała realizować postulaty wszystkich zainteresowanych stron, w tym zarządzających lecznicami, którzy nie chcieli dostawać „znaczonych” pieniędzy na wzrost wynagrodzeń, tylko móc samodzielnie je dzielić. Ustawa, przynajmniej teoretycznie, miała również wyrównywać nierówności płacowe wśród pracowników medycznych. W szczególności miała docenić pracę tych najmniej zarabiających, ale również wprowadzić przejrzyste zasady wynagradzania w zależności do grupy zaszeregowania.