Artykuł
Jedwabny e-szlak
Choć do wyścigu o nasz rynek stanęły amerykańskie platformy – Amazon i eBay, Polaków przekonały azjatyckie serwisy sprzedaży w internecie
Shopee-pee-pee-pee…”. Nucą już państwo pod nosem? Zapewne. Reklama na melodię dziecięcej piosenki „Baby shark” wpada w ucho i długo nie daje się zapomnieć. Choć w mediach społecznościowych została okrzyknięta najbardziej denerwującą kampanią ostatnich lat, spełnia też swoje zadanie - przyciąga użytkowników na platformę. Singapurska aplikacja do zakupów w pół roku obecności na naszym rynku wspięła się na trzecie miejsce wśród najpopularniejszych stron e-commerce. Wyprzedzają ją tylko chiński AliExpress i rodzime Allegro.
Wielcy dzielą tort
Jesteśmy podatnym gruntem dla platform oferujących zakupy przez internet - nasz rynek wciąż jest nienasycony. W 2020 r. ok. 150 tys. polskich przedsiębiorstw prowadziło sprzedaż swoich produktów i usług w sieci. Na 1 tys. mieszkańców przypadało 2,9 sklepu online. Dla porównania - w Niemczech ten wskaźnik wynosił 4,7, w Wielkiej Brytanii - 8,7, a we Francji - 8,8.
Sprzedawać online można przy pomocy własnej strony, ale też na specjalnych platformach. - Ponad jedna trzecia przedsiębiorstw prowadzących sklepy online oprócz własnej witryny jest też obecna na Allegro - mówi Paweł Kowalik, manager w dziale strategii PwC. Z danych firmy wynika, że nasz rynek ma dla handlu online wielki potencjał. W czasie pandemii przywykliśmy do zakupów na jedno kliknięcie tak bardzo, że 85 proc. z nas nie zamierza zmieniać przyzwyczajeń nawet wtedy, kiedy już możemy pojechać do centrum handlowego. Firma doradcza policzyła, że do 2026 r. wartość sprzedaży online w Polsce wyniesie 162 mld zł, czyli podwoi się względem roku 2020.