Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-01-05

Pod ścisłym nadzorem

W czasach zimnej wojny wystarczał ledwie cień podejrzenia, że komuniści zagrożą interesom USA w ich najbliższej strefie wpływów, aby CIA zorganizowała interwencję

Nie będziemy pozwalać innym – kimkolwiek by ci inni byli, nawet naszymi przyjaciółmi ze Stanów Zjednoczonych – traktować nas tak, jak krajów z Ameryki Południowej – oświadczył Zbigniew Ziobro przy okazji uchwalenia przez Sejm lex TVN. I choć Polska nie leży na półkuli zachodniej, a i legenda CIA mocno zblakła, zapewne stało się lepiej, że prezydent Duda ustawę zawetował.

Z niechęci do radykalnych reform

Od samego początku zimnej wojny polityką Stanów Zjednoczonych wobec reszty półkuli zachodniej było własne bezpieczeństwo rozumiane jako niedopuszczenie do ekspansji Związku Radzieckiego oraz partii komunistycznych w państwach znajdujących się blisko USA. Pod szczególną obserwacją znalazły się kraje Ameryki Łacińskiej. Według Waszyngtonu ich ludność najłatwiej dawała się zauroczyć ideologią komunistyczną. „Stany Zjednoczone – można powiedzieć, tradycyjnie – oczekiwały od swych południowych sąsiadów wsparcia i bezdyskusyjnego poparcia w walce z międzynarodowym komunizmem” – opisuje Karol Derwich w monografii „Instrumenty polityki zagranicznej USA wobec państw Ameryki Łacińskiej 1945–2000”.

Pierwsze lata po II wojnie światowej upłynęły jeszcze w miarę spokojnie, aż na początku 1953 r., podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council – NSC), dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej Allen Dulles wszczął alarm. „Twierdził, że sytuacja w Ameryce Łacińskiej zmierza w kierunku nacjonalizmu gospodarczego, regionalizmu oraz wzrastającego wpływu ideologii komunistycznej. W szczególności podkreślił on «komunistyczną infiltrację» w Gwatemali” – pisze Derwich. Z tą opinią zgodzili się prezydent Dwight Eisenhower i jego doradcy obawiający się przekształcenia tego środkowoamerykańskiego państwa w pierwszy sowiecki przyczółek na półkuli zachodniej. O takie zamiary podejrzewano zwycięzcę wyborów prezydenckich w 1950 r. Jacobo Arbenza Guzmána. Zainicjował on ambitne reformy mające doprowadzić do parcelacji ogromnych latyfundiów, tak by drobni rolnicy otrzymali ziemię na własność. „Dążył też do ograniczenia wpływów zagranicznych korporacji, które kontrolowały większość obiektów użyteczności publicznej oraz miały w posiadaniu ogromne tereny rolne. Wielokrotnie podkreślał, że jego głównym zadaniem jest przekształcenie Gwatemali z państwa zależnego i na wpół kolonialnego w kraj gospodarczo niezależny” – uzupełnia Derwich. Na kolejnych posiedzeniach NSC Dulles sukcesywnie urabiał prezydenta, aż w sierpniu 1953 r. wywiad przygotował obszerny raport na temat działalności komunistycznej w Gwatemali. „Stwierdzono, iż komuniści zdobyli w Gwatemali niebezpiecznie silną pozycję przede wszystkim poprzez działalność i kontrolę związków zawodowych. (…) Raport przedstawiał również cele, jakie stawiali przed sobą komuniści gwatemalscy. Według jego autorów dążyli oni do zdobycia ścisłej kontroli nad ruchem robotniczym oraz do infiltracji lewicowego rządu prezydenta Arbenza” – pisze Derwich. Po zapoznaniu się z tymi materiałami Eisenhower dał CIA zielone światło na pozbycie się kłopotliwego przywódcy. Plany były w agencji gotowe już od dawana. Wreszcie: „9 grudnia 1953 r. Allen Dulles oficjalnie zaaprobował operację «Success» i przyznał jej budżet w wysokości 3 mln dol. Mianował Ala Haneya dowódcą i wskazał Tracy’ego Barnesa jako szefa walki politycznej” – relacjonuje Tim Weiner w książce „Dziedzictwo popiołów. Historia CIA”.

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00