Artykuł
wywiad
Będzie spowolnienie, ale mniejsze niż u reszty
Znowu powinniśmy sobie poradzić lepiej niż inni, bo mamy bardziej konkurencyjną gospodarkę, która szybko dostosowuje się do nowych warunków
Na przełomie sierpnia i września, gdy ostatni raz rozmawialiśmy, polemizował pan z katastroficznymi wizjami dotyczącymi polskiej gospodarki. W międzyczasie - za sprawą Rosji - nastąpił jednak kryzys na rynku gazu, a następnie wojna w Ukrainie. Jak dziś widzi pan przyszłość?
Sądzę, że miałem rację, bo katastroficzne wizje znowu się nie spełniły, co widać choćby po szybkim tempie wzrostu gospodarczego, historycznie niskim bezrobociu czy spadającym poziomie długu publicznego w stosunku do PKB. Największym problemem jest oczywiście inflacja. Ale Polska nie wyróżnia się pod tym względem na tle innych krajów i nikt nas na świecie palcem nie wytyka. W całej Europie i prawie we wszystkich krajach rozwiniętych inflacja jest wysoka. W strefie euro i w USA przekracza 8 proc., najwięcej od dziesięcioleci. To globalny problem i kraje, często bez względu na to, jaką prowadziły politykę walki z pandemią, mają podobne poziomy inflacji. Co Polskę różni na plus, a o czym u nas mało się mówi, to to, że mimo wysokiej inflacji realna gospodarka dobrze sobie radzi i cały czas gospodarczo wypadamy lepiej niż inni. Nasze PKB w stosunku do stanu sprzed pandemii urosło o prawie 10 proc., najwięcej w całej UE. Dalej pozostajemy europejskim liderem wzrostu od 1989 r. Trzeba zawsze porównywać Polskę z innymi krajami, a nie skupiać się tylko na nas samych. Co nie oznacza, że nie mamy problemu inflacji. Kilkunastoprocentowa inflacja uderza we wszystkich, szczególnie najbiedniejszych. I nie ma cudownych rozwiązań, niestety. Trzeba robić swoje i walczyć z tą częścią inflacji, za którą jesteśmy odpowiedzialni.