Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-07-22

Struktura bankructwa

Rząd od siedmiu lat repolonizuje… zadłużenie. Większa niezależność od kapitału zagranicznego wcale jednak nie musi być dobrą wiadomością

Dobry zwyczaj, nie pożyczaj – głosi stare przysłowie. Nie precyzuje, czy chodzi o pożyczanie w ogóle, czy tylko o pożyczanie od kogoś albo komuś. Mówiąc szczerze, ta mądrość jest przydatna tylko w relacjach osobistych i powinna być uzupełniana inną: „Chcesz stracić przyjaciela, pożycz mu pieniądze”. Ale rząd to nie jest nasz przyjaciel.

Tak więc ludowa mądrość nie dotyczy pożyczania rządowi. A ten dziś bardzo chce, byśmy mu pożyczali. My, Polacy. A nie jacyś tam kapryśni inwestorzy zagraniczni.

– Nie chcemy być tak zależni od rynków międzynarodowych. Chciałbym, aby jak najwięcej obligacji polskich było w rękach Polaków. To jest coś niezwykle ważnego z punktu widzenia całego modelu gospodarczego Polski – stwierdził niedawno premier Mateusz Morawiecki.

I faktycznie za rządów PiS udział długu zagranicznego denominowanego w obcych walutach w zadłużeniu Skarbu Państwa spadł z niemal 35 proc. w 2015 r. do zaledwie 22 proc. obecnie. W tym samym okresie udział zagranicznych podmiotów inwestycyjnych spadł z 58 proc. do 32 proc.

Dotąd w kraju pożyczały rządowi głównie polskie banki, ale dzisiaj robią to coraz częściej także zwykli obywatele. Jak donosi Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, „w czerwcu Polacy wydali na rządowe papiery ponad 14 mld zł”, podczas gdy jeszcze w 2021 r. ich miesięczne wydatki na obligacje wynosiły nie więcej niż 4 mld zł, a w latach 2015–2018 r. nie przekraczały nawet 1 mld zł. Premier się zapewne cieszy. Ale czy słusznie?

Niewidzialne zobowiązania

Najpierw uwaga: nie można nikomu czynić zarzutu, że kupuje obligacje skarbowe. W dobie galopującej inflacji obligacje skarbowe – zwłaszcza te indeksowane wskaźnikiem inflacji – faktycznie mogą się wydawać najlepszym instrumentem ochrony wartości swoich oszczędności. Bo fundusze inwestycyjne już niekoniecznie. Jeśli spojrzeć na ich wyniki od czerwca 2021 r. do czerwca 2022 r., czyli gdy ceny w Polsce wzrosły o ponad 15 proc., okaże się, że większość z nich przynosiła straty (dane za: Bossafund.pl), a tylko trzy dały zysk wyższy od inflacji. O lokatach oszczędnościowych w ofercie banków aż żal wspominać. Naj atrakcyjniejsze oferują obecnie co najwyżej 7,5 proc. stopy zwrotu w skali roku (dane za: finanse.rankomat.pl), co oznacza, że realnie nasze oszczędności stopnieją. Naprawdę więc można zrozumieć Polaków kupujących obligacje skarbowe. Fakt, że udział gospodarstw domowych w polskim długu wzrósł od 2015 r. z niecałych 2 proc. do ponad 7 proc., wcale mnie nie zaskakuje. I nikogo zaskakiwać nie powinien.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00