Artykuł
rozmowa
Nie będzie żadnego szybkiego cięcia
Małgorzata Manowska, I prezes Sądu Najwyższego
Manowska: KE przekroczyła czerwoną linię, np. żądając, by każdy sędzia w Polsce mógł po uważaniu kontrolować status innego sędziego. Nie zamierzam już wydawać żadnych zarządzeń wstrzymujących od orzekania sędziów legalnie powołanych w Rzeczypospolitej Polskiej. Co mogłam, już zrobiłam, dałam czas na rozmowy i na zmianę prawa
Mimo likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN kara 1 mln euro dziennie wciąż jest naliczana. Rozumie pani, dlaczego tak jest? I co powinno się stać, by kara przestała być naliczana?
Nie rozumiem, dlaczego jest naliczana, i nie wiem, co zrobić, żeby nie była. Po ostatnich wypowiedziach Ursuli von der Leyen odnoszę wrażenie, że tu nie chodzi o żadną praworządność. Proszę mi pokazać choćby jeden kraj, w którym możliwe jest podważanie powołania sędziów – to nie należy do domeny ani Sądu Najwyższego, ani sądów powszechnych. Przypomnę casus powołania pani prezes UKE – ówczesny premier Donald Tusk powołał ją sprzecznie z ustawą, doszło tam do rażącego naruszenia procedury. Spór skończył się w Izbie Pracy SN i ona stwierdziła w 2008 r., że jeśli prawo nie przewiduje kontroli aktu powołania, to nawet jeśli został wydany z rażącym naruszeniem prawa, jest skuteczny i nie można go podważać. A to była jedynie kompetencja ustawowa premiera, gdy tymczasem dziś podważa się skuteczność konstytucyjnej prerogatywy prezydenta. Nie rozumiem więc, jak Komisja Europejska, mając na sztandarach praworządność, może wymagać, by teraz sędziowie SN kontrolowali bez konstytucyjnego umocowania powołania dokonywane przez prezydenta.
Rozumiemy, że chodzi o słowa szefowej KE z wywiadu dla DGP, że „nowa ustawa nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej”.
Takiej gwarancji nigdzie nie ma, również w Niemczech. Zachowania sędziów kwestionujące prerogatywę prezydenta – na szczęście dotyczy to niewielu – prowadzą do rebelii, do sprzecznej z konstytucją sędziokracji. To próba uwolnienia się od kontroli społecznej, a przecież sędziowie to nie żadna „nadzwyczajna kasta”, to służba.