Artykuł
wywiad
Spadające nadwyżki to zła wiadomość
Legutko: Coraz częściej zgłaszają się do nas wójtowie, burmistrzowie czy skarbnicy, którzy mówią: „Nie, nie osiągniemy w tym roku takich dochodów, płynności czy nadwyżki, która by nam pozwoliła na obsługę zobowiązań”
„Zaczynamy się martwić” - powiedział pan na niedawnym Forum Skarbników, prezentując dane o finansach samorządów. Dlaczego?
Zazwyczaj przewidywania dotyczące wykonania np. budżetu gminy różnią się od rzeczywistego wykonania. Wynik z reguły jest lepszy niż to, co się prognozuje. Przykładowo w 2017 r. wykonanie samorządowych dochodów budżetowych wyszło fenomenalnie, znacznie powyżej prognozy. Ale teraz sytuacja się zmienia. Coraz częściej zgłaszają się do nas wójtowie, burmistrzowie czy skarbnicy, którzy mówią: „Nie, nie osiągniemy w tym roku takich dochodów, płynności czy nadwyżki, które by nam pozwoliły na obsługę zobowiązań”. W dużej mierze to efekt nachodzących na siebie zjawisk. Mamy wysoką inflację, wojnę w Ukrainie, a to będzie powodowało perturbacje gospodarcze. W normalnej sytuacji, jeśli przez ileś lat miał miejsce wzrost gospodarczy i wszystkie wskaźniki szły w górę, to z góry było wiadomo, że w jakimś momencie musi nastąpić wyhamowanie, a nawet spadki. Tak działa normalny cykl koniunkturalny. Ale czasy są dalekie od normalnych i przez to zaczynamy się niepokoić, czy nie nastąpi kumulacja negatywnych zjawisk. Przy czym oczywiście zawsze jest tak, że rząd mówi, że jest świetnie, a samorządy, że jest bardzo, bardzo źle.