Artykuł
ochrona zdrowia
Więcej – pytanie, czy efektywniej
Projekt budżetu NFZ na 2023 r. to próba zmiany systemu z takiego, w którym stawia się na leczenie szpitalne i na nie idzie najwięcej pieniędzy
NFZ proponuje przesunięcie opieki medycznej na wcześniejszy etap, czyli do specjalistów. Wzrost wydatków na ten cel, w porównaniu z planem na 2022 r., ma wynieść 70 proc. To oznacza, że w przyszłym roku na leczenie specjalistyczne trafi więcej o 4,8 mld zł.
Przesunięcie wajchy
Resort zdrowia od dawna mówi o takiej zmianie - chodzi o to, żeby szpitale zajmowały się najbardziej chorymi pacjentami, a lekarze rodzinni i poradnie specjalistyczne przejęły całą resztę przypadków - zarówno w zakresie opieki diagnostycznej, jak i wykonywania prostych zabiegów. Taką wizję przedstawiono m.in. w Krajowym planie transformacji (KPT). To dokument, w którym rząd określił najważniejsze projekty reform na najbliższe lata, włącznie z tym, na co zamierza przeznaczyć unijne pieniądze uzyskane w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Problem w tym, że o przesunięciu wajchy w wydatkach na leczenie mówi się od dawna. Na razie bez większych efektów. Głównym problemem są bowiem kolejki w publicznych szpitalach, przychodniach i poradniach. „Powodem, dla którego pacjenci wybierają usługi poza NFZ, jest długi czas oczekiwania na świadczenia zdrowotne. W przypadku czterech poradni (kardiologicznej, endokrynologicznej, urologicznej oraz okulistycznej) przeciętne czasy oczekiwania w lutym 2020 r. były jednymi z najdłuższych i przekraczały 100 dni dla przypadków stabilnych oraz 50 dni dla pilnych” - piszą autorzy KPT. W takiej sytuacji chorzy albo wybierają prywatne placówki zdrowia, albo od razu idą na izbę przyjęć do szpitala. Kłopotem jest także nierówność w dostępie do opieki specjalistycznej. Z planu transformacji jasno wynika, że są powiaty, w których nie ma wielu rodzajów poradni. Widoczna jest m.in. bardzo niska dostępność do poradni geriatrycznych, ginekologicznych i ginekologiczno-położniczych.