Artykuł
Tanio, nawet bardzo tanio
Transformację energetyczną można porównać do sytuacji z telefonią komórkową. Dwadzieścia lat temu była droga, bo telekomy budowały niezbędną infrastrukturę. A dziś jest dla wszystkich
Z Maciejem Bukowskim rozmawiają Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak
Jaka sytuacja czeka nas zimą?
Trudno powiedzieć, bo nie wiemy, jakie będą temperatury oraz jakie są możliwości gromadzenia zapasów paliw w różnych krajach. U nas ciepłownictwo i budownictwo jednorodzinne wykorzystują głównie węgiel. Akurat to paliwo jest relatywnie łatwo sprowadzić, ale być może jest już na to za późno - i pojawią się jego braki. Nie jest to bardzo prawdopodobne, lecz możliwe, bo rząd ma problem ze sformułowaniem odpowiedniej polityki.
Faktycznie, przed chwilą uchwalono ustawę o dopłatach dla firm, teraz dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł na gospodarstwo.
Bo rząd boi się reakcji społecznej na wysokie ceny paliw. Wadą dopłat jest to, że - mówiąc obrazowo - to plaster niedostosowany do rany: podaży węgla to w tym roku nie zwiększy, a podniesie popyt. Jeśli węgiel pozostanie drogi, to problem ubóstwa energetycznego powróci w przyszłym roku. I to najbardziej problematyczny aspekt naszej polityki: podtrzymujemy status quo, nie zachęcając ludzi do zmiany źródła energii.
Jak powinno wyglądać działanie systemowe?
Naszym największym problemem jest to, że masowo używamy węgla - i to bardzo nieefektywnie. Wykorzystuje go aż 2,7 mln spośród 15 mln gospodarstw domowych, co jest ewenementem w skali europejskiej, bo nawet w Bułgarii czy Rumunii, krajach od nas biedniejszych, tak nie jest. A zmiana jest prosta: trzeba termomodernizować budynki, instalować fotowoltaikę, wymieniać piece na pompy ciepła i przystosować do tego system elektroenergetyczny. Rząd niby się zabiera do tego od paru lat w ramach programu „Czyste powietrze”, jednak robi to bardzo niemrawo.