Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-05-20

Nam polędwica oraz schab nie smakuje tak jak szczaw

Rzecz wielce pożądana w PRL: szynka eksportowa Krakus. Na zdjęciu wnętrze sklepu w Warszawie, 1974 r.Rzecz wielce pożądana w PRL: szynka eksportowa Krakus. Na zdjęciu wnętrze sklepu w Warszawie, 1974 r.

A co, jeśliby nas zawczasu przekupiono krajowym odpowiednikiem gulaszu albo vepřového řízka, tak jak to uczyniono Węgrom i Czechom? Jeśli bylibyśmy w 1989 r. względnie syci?

Życie codzienne w PRL-u - w tych czasach, które pamiętam, w latach 80. - było w dużej mierze skoncentrowane na jedzeniu. Przyjmijmy roboczo, że w czterech głównych wymiarach - dwóch praktycznych (aprowizacji i pichcenia) oraz dwóch niematerialnych (sprawiedliwości i marzeń). A samo spożywanie posiłków? Wypadało raczej blado w konfrontacji z ilością wysiłku włożonego w zdobycie produktów oraz wytworzenie, a często i wymyślenie z nich czegoś jadalnego. Blado wypadało również w zderzeniu z budzącym potężny gniew fundamentalnym brakiem egalitaryzmu w rzekomo bezklasowym społeczeństwie - wiadomo było, kto i dlaczego może żreć więcej. Wszystko to miało miejsce w cieniu jednocześnie bliskiej i niedosiężnej kultury konsumpcyjnej Zachodu; człowiek patrzył we własny talerz i widział na nim nie to, co obecnie mu nałożono, ale to, co mógłby zjeść, gdyby los rzucił go za żelazną kurtynę.

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00