Artykuł
Finansowo zabezpieczona
Obraz „Polonez pod gołym niebem” Kornelego Szlegela z drugiej połowy XIX w.
Prawa kobiet w Rzeczypospolitej szlacheckiej opierały się na ich osobistym majątku. To on gwarantował najlepszą ochronę. I dawał taką wolność, o jakiej panie w innych krajach nie mogły nawet marzyć
Debata o prawach kobiet to stały element życia politycznego Zachodu – w nowym roku będziemy zapewne świadkami jej kolejnych odsłon. Tymczasem odpowiedź na skomplikowane pytania bywa prosta. Nic nie daje lepszych gwarancji od godziwych dochodów, których nikt nie może odebrać. Każda szlachcianka mogłaby to potwierdzić.
Romantyczne oświadczyny
W pamiętnikach z podróży po Polsce Chevalier de Beaujeu (historycy podejrzewają, iż pod tym pseudonimem ukrywał się sekretarz królowej Marysieńki, Franciszek Paulin Dalerac) opisał wiele egzotycznych dla Francuza zwyczajów. Jednym z nich były zaślubiny „panien zaszczytnie urodzonych i innych szlachcianek”, w których chętnie brali udział Jan III Sobieski i Maria Kazimiera.
Król i królowa asystowali przy oświadczynach jako świadkowie. „W kilka dni potem narzeczony przysyła pannie prezent oraz toaletę przez paziów lub inne przeznaczone do służenia jej osoby, ubrane tak strojnie, jak tylko można wymarzyć” – relacjonował de Beaujeu. Wreszcie nadchodził dzień ślubu. „Narzeczeni otrzymują błogosławieństwo w obecności Królewskich Mości, którzy następnie prowadzą ich do kaplicy, gdzie odbywa się uroczystość zaślubin, a po nich wszyscy znoszą ze stoicyzmem szaleństwo dwudziestu oratorów, ogłupiających zebranych własnymi hymnami wierszem i prozą, co trwa całymi godzinami” – opisywał. Potem wystawna uczta, toasty i tańce do rana. Chwila odpoczynku i „w tym samym miejscu odbywa się uroczystość podobna w każdym calu do poprzedniej, z drugą równie wspaniałą ucztą” – uzupełniał de Beaujeu. Wreszcie robiono przerwę na wręczanie przez gości prezentów młodej parze „z przepychem i ostentacyjnie”.